środa, 5 listopada 2014

Upiorna Szkoła - ucieczka

     Wraz z upływem lat coraz bardziej w nasze życie wkracza zachodnia moda świętowania dnia Wszystkich Świętych. Mamy więc Halloween i wszelkiego rodzaju bale, imprezy, dynie i straszydła. Mnie osobiście to nie przeszkadza o ile nie odbiera właściwego sensu tradycyjnego dnia zmarłych. Raczej unikam hucznych zabaw w dniu wspomnień o wszystkich którzy odeszli, przy czym chętnie zrobię coś fajnego dzień przed lub dzień po. Ze sporą ochotą przygotuję dynie z dzieciakami czy wystroimy pokój "halołinowymi" dekoracjami, a za lat kilka pewnie przyjdzie pobiegać z nimi po mieście z okrzykiem cukierek albo psikus.  
  
  
   Ostatnio, dość przypadkiem trafiłem na ciekawie zapowiadające się wydarzenie, mocno związane z tematem straszenia. Cudotwórnia events zorganizowała pewną zabawę, kilka różnych scenariuszy na trzy kolejne noce. Ten który nas najbardziej zaciekawił nazwany został ucieczką i opisany został w ten sposób:

"Słyszałeś o „Escape the room”? U nas pułapką stał się… cały budynek. Czy jesteś wystarczająco sprytny, by rozwiązać nasze zagadki i wydostać się z opuszczonego (?) gmachu? Co zwycięży pierwsze: strach przed tym, co kryje się w następnym pomieszczeniu czy przerażenie tym, co podąża twoim śladem?"

Plakat pochodzi ze strony www.cudotwornia.com

    Miejsce o którym mowa i z którego miała odbyć się ucieczka był mieszczący się w Sosnowcu budynek dawnej Szkoły Realnej. Kilka lat temu opuszczony (ale dozorowany), liczący 116 lat, sporych rozmiarów gmach, zabytkowy choć nieco zaniedbany, z ciekawą historią i architekturą.
    Przyznam że powyższa zapowiedź nawet mnie zainteresowała, więc zajawka na Facebooku się pojawiła. Pozytywnie odpowiedziały dwie osoby i w składzie mieszanym, trzyosobowym pojawiliśmy się czwartkowego wieczora pod owym budynkiem. 
     Nie specjalnie wiedząc czego mamy się spodziewać zniecierpliwieni czekamy na swoją kolej. Wiemy że będzie ciemno i wolno nam korzystać z jednego źródła światła oraz to że na ucieczkę mamy 1,5 godziny a później nasze dusze zostaną pożarte ;) Przed startem chwila na kwestie formalne, podpisy, krótki instruktaż  i zaczynamy. 

    Do ręki dostajemy zdjęcie, na odwrocie zapisana podpowiedź i ........



... biegniemy na strych, by tam poszukać rur ze zdjęcia. Chwila zaglądania do różnych pomieszczeń i wreszcie jest. Schowana pod cegłą pułapka na myszy a w niej niewielka kartka ....


... na której widać jedynie liczby II 91. Pierwszy z pomysłów każący nam zejść na drugie piętro i poszukać pokoju numer 91 okazuje się trafny. Pokój taki znajdujemy. Na jego środku leży drewniana skrzynka zamknięta na kłódkę z zamkiem szyfrowym. Skąd wziąć tylko ten szyfr? Wszelkie kombinacje z liczb II i 91 nic nie dają, przeglądanie leżących obok gazet też niewiele pomaga. Lekka konsternacja i wreszcie M. mówi że wchodząc tutaj zauważył kartkę na ścianie na której pisało "number of the beast". Słuszna uwaga pozwala nam wybrać właściwy kod i odkryć tajemnicę skrzynki. W środku znajdujemy latarkę i kolejną kartkę. 




     Tu przynajmniej wiemy czego szukać. Czytając wcześniej nieco na temat szkoły realnej wiem że jest tu aula ozdobiona freskami i to zapewne tam mamy się udać. Należy tylko ową aulę odnaleźć. Dość szybko trafiamy do właściwej sali gdzie od razu zaglądamy w każdy możliwy zakamarek. Wiele nam to nie daje bo nic tu nie ma. Powrót po kartkę, ponowne przeszukiwania auli oraz najbliższych pomieszczeń znowu nic nie dają. W końcu zaskakujemy że do poszukiwań może być potrzebna latarka której ze sobą nie wzięliśmy. Trop dobry bo ponowne przeszukanie auli z jej pomocą (świeciła ultrafioletem) uwidoczniło kolejną wskazówkę na jednej z szyb. Tym razem zostaliśmy skierowani do sali w której z projektora wyświetlana była sekwencja zdjęć. Wiele postaci znanych z horrorów, zapętlonych w krótką serię, całość przeplatana cyframi 3,4 i 6. Na ścianie kolejna kartka z jakimś szyfrem ...


... który w zasadzie nic nie daje. Żeby z niej skorzystać trzeba jakieś zaszyfrowane hasło odnaleźć, pytanie tylko gdzie. Trochę biegając nie trafiamy na nic co mogło by być przydatne. Wspólnie stawiamy że pewnie po raz kolejny przyda się magiczna latarka i sprawdzamy wszystkie okna po kolei. W auli trafiamy na to właściwe. Mamy kartkę i zaszyfrowaną wiadomość, pozostaje ją tylko odczytać. Po kilku próbach wychodzi nam coś co brzmi jak "gosdrodcze"  co kieruje nas do odwiedzonego gdzieś wcześniej pomieszczenia gospodarczego. Tam, odnajdujemy kolejną podpowiedź.





   Zgodnie ze wskazówką biegniemy na parter poszukać strażnika a wraz z nim kolejnego zadania. Przeznaczone jest ono dla jednej osoby, a polega na przejściu na czworakach, z zasłoniętymi oczami pewnego labiryntu. Na ochotnika zgłasza się K. która kierowana naszymi podpowiedziami przemierza kręty labirynt, by na jego końcu znaleźć kolejna wskazówkę.



     Z taką podpowiedzią udajemy się do piwnicy. Jeszcze tu nie byliśmy więc spokojnie zwiedzamy poszczególne pomieszczenia. W jednym z nich odtwarzana jest muzyka, taka z horrorów. Wytężanie słuchu nic nam jednak nie daje więc postanawiamy po prostu szukać kolejnej podpowiedzi. Zaglądamy pod wykładziny, do toalet, kopiemy w piachu i niewiele z tego wynika. Wiemy że jesteśmy blisko ucieczki, ale nie mamy pomysłu co teraz zrobić. Po raz kolejny czytając kartkę skupiamy się na informacji "kluczyk znajdź we mgle" a jedyna mgła jaką do tej pory spotkaliśmy była w auli. Czyżby po raz kolejny coś nas miało tam spotkać? Wychodząc z piwnicy coś mnie jednak tknęło by sprawdzić czy przypadkiem nie ma tu jeszcze jednej piwnicy w innej części budynku. Intuicja podpowiedziała dobrze bo piwnica faktycznie była. Cała zamglona (wytwornica dymu) i pooblepiana pajęczynami. To tutaj odnajdujemy klucz i ostatnią z kartek:



    Ta podpowiedź jest dla nas aż nadto czytelna, gdyż drugą stronę gmachu i bliźniaczy korytarz przed chwilą dobrze spenetrowaliśmy. Udało się, klucz pasuje, uciekliśmy.



     Trzeba napisać że zabawa była naprawdę przednia. Bezpieczna, choć z dreszczykiem emocji. Bardzo ciemno nie było bo z zewnątrz coś tam światła wpadało. Po budynku kręciło się kilka przebranych, zaangażowanych w zabawę osób, które niespodziewanie pojawiały się gdzieś tuż przed lub za nami. Można się było przestraszyć i przyznam że kilka razy podskoczyłem. Zresztą słysząc zbliżającą się inną grupę sam przystawałem za rogiem by zrobić małe buuu. Działało :) Całość zajęła nam nieco ponad godzinę i myślę że jak na pierwszy raz to nie najgorszy wynik. W niektórych momentach trochę nas przytkało i nie bardzo wiedzieliśmy co zrobić. Raz inna grupa naprowadziła nas na rozwiązanie co nieco nam pomogło. Źródeł światła w sumie wszyscy mieli więcej niż jedno, co nie wydaje mi się wielkim przestępstwem. Po prostu każdy w równym stopniu uczestniczył w zabawie. Trochę pobiegaliśmy, trochę pogłówkowaliśmy i trochę się pobrudziliśmy. Bawić się przy tym bawiliśmy bardzo dobrze. Jeżeli będzie kiedyś okazja to pewnie spróbujemy po raz kolejny.


Na koniec kilka linków dla zainteresowanych:
Cudotwórnia - organizator (nie tylko takich imprez),
Upiorna szkoła - coś o zasadach, kosztach i regulamin zabawy,
Szkoła Realna - budynek i nieco historii.

      




1 komentarz: