poniedziałek, 24 listopada 2014

Tyniec i okolice - Dzień Niepodległości

     Wyjątkowo pogodny początek listopada skłaniał by wolny dzień spędzić gdzieś w plenerze.  Jesienna aura sprzyjała spacerom i w taki sposób zrodził się plan opisywanej wycieczki, związanej częściowo z dniem w którym się odbyła, czyli Narodowym Dniem Niepodległości. Plan przewidywał, jako punkt główny opactwo w Tyńcu i późniejszy spacer w pobliskich lasach. Zarys dość ambitny, jednak bez zbytniej „napinki” wszak skład drużyny był dzisiaj dość dziecięcy. 

     Ze względów oszczędnościowych (czasowo nie finansowo) do Tyńca docieramy autostradą. Zostawiamy auto na pierwszym parkingu i lekko pod górkę idziemy do opactwa. Jest ono usytuowane tuż nad Wisłą na wapiennym wzgórzu. Datowane na XI wiek, przez lata miało wiele perypetii. Kilkukrotnie przebudowywane, odbudowywane oraz powiększane. Wiele zniszczeń przyniosły m.in. XVII wieczne wojny, czy zmiana klasztoru na twierdzę konfederatów barskich. W roku 1816 opactwo w tym miejscu zostało zlikwidowane, mnisi wrócili do niego dopiero w roku 1939. Na terenie klasztoru znajduje się kościół św. Pawła i Piotra oraz Muzeum Opactwa w Tyńcu. Dodam też że jest to najstarszy klasztor działający w Polsce.


     Zwykle jadąc w jakieś miejsce w miarę możliwości sprawdzam w necie podstawowe informacje o nim, może nie na tyle dokładnie żeby wiedzieć wszystko, a jedynie tyle żeby wiedzieć czego się spodziewać plus te o cenach czy godzinach otwarcia, bo przecież warto jakiś tam zarys mieć i zbytnio nie improwizować. Podobnie było tym razem choć parę rzeczy nas zaskoczyło. Pierwsze, miłe zaskoczenie to darmowy parking, kolejne to opłata za wstęp. Takowej nie było chociaż się jej spodziewaliśmy. Bilety są, przy czym dotyczą wejścia do muzeum oraz zwiedzania opactwa wraz z przewodnikiem. Bez niego dziedziniec oraz kościół można zwiedzać za darmo. W środku co może nieco zaskoczyć jest jeszcze bankomat, księgarnia, cukiernia i sklep prowadzący sprzedaż produktów benedyktyńskich co bardzo ułatwia wybór pamiątek z takiej wycieczki. Ilość klientów zresztą dość skutecznie udowadnia sensowność takiego podejścia. Wstęp zróbmy za darmo, właściwy zarobek uzyskajmy na sklepie. Jakoś specjalnie nas nie zraziło takie podejście, a każdy z ochotą wydał tu parę złotych. 









     Z klasztoru schodzimy jeszcze nad Wisłę by zerknąć na całość z tej perspektywy. W tym momencie niestety aparat odmawia posłuszeństwa i dalej trzeba będzie focić telefonami. W sezonie dociera tutaj z Krakowa tramwaj wodny, co z pewnością jest ciekawą alternatywą dla chcących odwiedzić to miejsce. My jedziemy dalej.





      Kolejne miejsce które odwiedzamy znajduje się  raptem kilka kilometrów dalej. Chodzi mianowicie o Kościół Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Krakowie. Tu muszę przyznać że trochę pokpiłem sprawę i zbytnio nie byłem przygotowany. Miejsce wyskoczyło mi w trakcie sprawdzania dojazdu do Tyńca, zerknąłem na jakąś fotkę i stwierdziłem że warto odwiedzić, tym bardziej że świetnie pasowało do kolejnego etapu naszej wycieczki. Podjechaliśmy zatem na parking, spacer pod kościół i ..... coś takiego ukazało się naszym oczom.


       Teraz już wiem, że kościół ten to teren klasztoru Kamedułów i zwiedzać go można zgodnie z tym co widzimy na tabliczce. My akurat trafiliśmy na przerwę i musielibyśmy czekać ponad godzinę na wejście a i tak udało by się to tylko dwóm osobom z naszego siedmioosobowego składu. Szkoda, bo teraz po odpowiedniej lekturze wiem że chętnie bym miejsce obejrzał, a pozostało objeść się smakiem. 





      Koniec końców bez gadania, tym razem już pieszo realizujemy następny etap dzisiejszej wycieczki, który przewiduje odwiedzenie Kopca Niepodległości imienia Józefa Piłsudskiego. Patriotyczna miejsce, akurat na dzień Narodowego Święta Niepodległości. Należy wspomnieć że jest to największy z istniejących kopców krakowskich i że złożono w nim ziemię z wszystkich pól bitewnych I wojny światowej, na których walczyli Polacy. U jego podnóża spoczęła zaś ziemia z pobojowisk II wojny światowej.
     Nasz cel oddalony jest jakieś trzy kilometry od  klasztoru (eremu) i można do niego dojść spacerem przez Bielańsko-Tyniecki Park Krajobrazowy (las Wolski). Pełni zapału, zadowoleni z panującej aury, niespiesznie wyruszamy. Dojście do kopca nieco nam się przedłuża, dodatkowo dzieci chwilkę spędzają na pobliskim placu zabaw by w końcu z ochotą wdrapać się na kopiec, trzeba przyznać licznie dzisiaj odwiedzany. Szybko zapadający zmrok i dość późna pora bardzo nas ponaglają. Krótka przerwa, zdjęcia telefonami i powrót. Wracając do auta musimy mocno nadgonić, bo przecież nikt nie pomyślał że przyjdzie nam nocą chodzić po lesie. Trzeba się chyba lepiej przygotowywać do kolejnych wypadów, a latarki/czołówki zawsze mieć w plecaku.







     Dzień bardzo udany, na pewno warty powtórzenia latem, w dniu w którym erem ojców kamedułów będzie udostępniony dla wszystkich. Wędrując tutaj można się również pokusić o wizytę w krakowskim ZOO.

Linki, nieco dokładniej opisujące odwiedzane miejsca:








     

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz