piątek, 10 lipca 2015

Tatry - Szpiglasowa Przełęcz

     Wakacje od kilku dni, dzieci u babci więc można się trochę oderwać od codzienności. W naszym wypadku wizyta w górach chyba najlepiej ładuje akumulatory więc wybór jest dość oczywisty. Umawiamy się ze znajomymi i w składzie mieszanym jedziemy w Tatry. Co prawda jeszcze sobotniego popołudnia pojawił się pomysł by ze względu na upały wypad przełożyć, ostatecznie jednak pojechać się udało. Ja, jako osoba która coś tam w tych górach połaziła, miałem zaproponować atrakcyjną wycieczkę dla ludzi dopiero zaczynających swą przygodę w Tatrach. W takim wypadku ma być przede wszystkim ładnie, nie za trudno, nie za łatwo no i oczywiście ciekawie. Dobrze by było zobaczyć coś z pozycji "obowiązkowych" ale nie koniecznie Krupówki i Gubałówkę. Kasprowy i Gąsienicową odwiedziliśmy już wspólnie w zeszłym roku (link) więc teraz do wyboru mamy Dolinę Pięciu Stawów lub Giewont i Czerwone Wierchy. Jadąc już w aucie decydujemy się na bardzo lubianą przeze mnie D5S i z tego miejsca jest ten wpis.

Palenica Białczańska (990 m n.p.m.) - Wodogrzmoty Mickiewicza (1120 m n.p.m.) - Siklawa (1669 m n.p.m.) - Schronisko PTTK w Dolinie Pięciu Stawów Polskich (1668 m n.p.m.) - Szpiglasowa Przełęcz (2134 m n.p.m.) - Szpiglasowy Wierch (2172  n.p.m.) - Morskie Oko (1395 m n.p.m.) - Palenica Białczańska (990 m n.p.m.)

     Z parkingu ruszamy coś koło 3:30. Jak zawsze wcześnie, ale pozwala to przynajmniej przez jakiś czas uniknąć tłumów na szlaku oraz w miarę wcześnie wrócić do domu. Jest trochę chłodno a mnie zastanawia spora ilość stojących już samochodów, zbyt duża jak na pojemność tutejszych schronisk Czyżby już tyle osób zdążyło dzisiaj przyjechać przed nami?
     Droga na początku nieco szybsza, pozwala się rozgrzać. Czołówki w sumie niepotrzebne bo powoli zaczyna świtać. Swoim tempem idziemy do Siklawy, największego z Tatrzańskich wodospadów. Wczesne przybycie gwarantuje samotne chwile w tym niewątpliwie urokliwym miejscu. W trakcie obserwacji i fotografowania pojawiają się kozice, kolejny argument za wczesnym wyjściem. Nie mogąc się nacieszyć widokami spędzamy tu nieco więcej czasu. Światło wschodzącego słońca nadaje skale i otaczającej zieleni niesamowicie żywych barw, aż trudno uwierzyć że zdjęcia nie są poprawiane komputerowo. Pomimo wczesnej pory docierają pierwsi turyści a my ruszamy dalej. 







(własność zdjęcia Piotr L.)
(własność zdjęcia Piotr L.)

(własność zdjęcia Piotr L.)

     Dochodząc do schroniska przeżywam jedno z większych zaskoczeń w Tatrach. Absolutnie nie spodziewałem się spotkać tu tylu osób. Nie ma jeszcze siódmej rano a przed sobą mamy prawie tłum ludzi. Właśnie wyjaśniła się parkingowa zagadka - oni wszyscy są właśnie tutaj. Połowa jeszcze śpi w każdym możliwym miejscu, pozostali tyle co wstali. Jedni przewracają się jeszcze na drugi bok inni w tym czasie gotują, kroją, szykują i wcinają jakieś śniadania. Ktoś myje zęby, kto inny kończy myć włosy a jeszcze nie weszliśmy do środka. Nie jest to wcale łatwe zadanie. Wszędzie leżą śpiący wędrowcy albo ich pozostałości. Niezwykle trudno się to omija próbując dostać się do kuchni. Skorzystanie z toalety jest niemożliwe ze względu na kolejki, podobnie z kuchnią turystyczną. Dla mnie szok bo wielokrotnie tu bywałem i nigdy nawet w połowie tak nie było. Z jednej strony czegoś innego oczekiwałem i nie bardzo mi się ta sytuacja spodobała, z drugiej strony wydaje się być ona całkiem fajna. Wieczorna i poranna integracja w takim, zapewne doborowym, towarzystwie musi wyglądać naprawdę ciekawie.



     Po chwili schroniskowego "relaksu" ruszamy dalej. Na szlaku pojawia się nieco więcej osób, dolina jest jednak na tyle rozległa że nawet zbytnio tego nie czuć. Słońce zaczyna przygrzewać, ptaki śpiewają a z pomiędzy kamieni wychodzi świstak. Przed nami łatwy odcinek szlaku. Idealny na podziwianie okolicznych szczytów, zwłaszcza przy takiej pogodzie. Osobiście mógłbym tu już zostać, oddając się błogiemu lenistwu gdzieś na uboczu, plan jednak nakazuje iść w górę. Podejście na Szpiglasową Przełęcz nie jest szczególnie trudne ale wymaga trochę kondycji. Znajomych puszczamy przodem, nie chcąc ich wstrzymywać. Umawiamy się w siodle przełęczy, zanim my tam dotrzemy oni pewnie zdążą już zaliczyć Szpiglasowy Wierch. Końcówka podejścia to trochę stromszy odcinek, pojawiają się łańcuchy. W sumie niezbędne one jakoś zbytnio nie są, ale pozwalają skosztować trochę wspinaczki. Świetne miejsce dla początkujących, którzy mogą się zapoznać ze sztucznymi ułatwieniami. 


(własność zdjęcia Piotr L.)
(własność zdjęcia Piotr L.)
(własność zdjęcia Piotr L.)
(własność zdjęcia Piotr L.)






(własność zdjęcia Piotr L.)

(własność zdjęcia Piotr L.)

     Na przełęczy oczywiście nie może obejść się bez przerwy i fotek. Wchodząc tutaj otwiera się przed nami widok między innymi na Cubrynę, Mięgusze, Rysy, Wysoką czy Czarny Stawi i Morskie Oko poniżej. Mnich z tej perspektywy wygląda bardzo niepozornie. Zmienia się to gdy zaczynamy schodzić w dól. Szlak do Morskiego Oka poprowadzono bardzo łagodnymi serpentynami. Z tej strony nie ma żadnych trudności, po prostu schodzi się i schodzi. Im niżej jesteśmy tym większe wrażenie robi Mnich, który przyciąga wzrok i wzbudza podziw. Nie dziwią więc obwieszeni linami i podążający w górę wspinacze. Kto wie może kiedyś ... Dziwią za to inni "turyści" z nieznanych mi powodów wędrujący boso. Może to jakaś nowa moda, albo silne pragnienie obcowania z przyrodą każdym skrawkiem swego ciała. Nie mnie to oceniać. 





(własność zdjęcia Piotr L.)





(własność zdjęcia Piotr L.)

     W końcu docieramy do Morskiego Oka. Ludzi oczywiście sporo, ale nie jakoś strasznie dużo. Chwila przerwy, kilka zdjęć i pozostaje powrót na parking. Chyba już się przyzwyczaiłem do tej drogi bo nawet mi się nie dłuży. Akurat nie ma tu innej alternatywy i trzeba się pogodzić z tym długim, asfaltowym marszem. Widząc jak męczą się wszyscy podchodzący cieszy że wracamy. Kolejny fajny wypad za nami, zapewne nie ostatni.

     Na zakończenie jeszcze jedna sytuacja mnie zaskoczyła. W momencie gdy my wchodziliśmy na parking, wyjeżdżała z niego Kasia wraz z rodziną, znana szerzej z bloga Podróże Kasi. W czasie gdy my siedzieliśmy przed schroniskiem w Dolinie Pięciu Stawów, oni gdzieś tam w jego czeluściach właśnie się budzili. Świat jednak jest mały :) 


-----

     Garść informacji praktycznych skopiuję z wpisu z przed roku. Ta sama trasa, skład osobowy inny, wrażenia nieco odmienne. Jeśli ktoś zainteresowany można zerknąć tutaj.


- parking w Palenicy Białczyńskiej jest płatny (obecnie 20 zł) i bardzo oblegany. W ładne weekendy zdarza się że od wczesnych godzin porannych nie przyjmuje już samochodów.

- na terenie TPN-u w okresie od 1 kwietnia do 30 listopada wszystkie szlaki są zamknięte od zmierzchu do świtu, czyli nie wolno się po nich poruszać w porze nocnej, jednak w tym wariancie raczej nie spotkamy się z konsekwencjami tego czynu.






     

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz