niedziela, 10 sierpnia 2014

Tatry dla początkujących - spacer główną granią

     Ostatni blogowy wpis, a właściwie to zdjęcia w nim umieszczone, skłoniły znajomych do odwiedzenia Tatr. Zostałem poproszony o zaproponowanie ciekawej trasy dla kogoś kto chciałby je zobaczyć od środka, a nie tylko na ekranie komputera. Oczywiście sam w tym miejscu skorzystałem z okazji i ochoczo się do tego wypadu dołączyłem. Zaproponowana trasa to takie dość klasyczne łażenie główną granią przez najpopularniejsze miejsca, w sam raz na rozpoczęcie przygody z nieco wyższymi górami. Nie za bardzo wymagająca, ale też nie specjalnie łatwa, pozwalająca zatrzymać się w schronisku (nawet dwóch), zahaczająca o jeden z tatrzańskich stawów i przekraczająca wysokość 2000 m n.p.m. Taka, która daje wiele możliwości modyfikacji, skrócenia lub wydłużenia wycieczki, a przy odrobinie szczęścia zaskoczy spotkaną kozicą lub świstakiem. Co prawda tak popularna trasa nie gwarantuje spokoju, ale to da się załatwić przynajmniej w części, odpowiednio wczesną porą startu. Z grubsza plan wyglądał tak:

Kuźnice - Schronisko PTTK na Hali Gąsienicowej - Czarny Staw Gąsienicowy - Dwoiśniak - Przełęcz Liliowe - Kasprowy Wierch - Kopa Kondracka - Przełęcz Kondracka - Schronisko PTTK na Hali Kondratowej - Kuźnice

     Na szlak ruszamy chwilę po czwartej rano, by w świetle czołówek powoli rozpocząć dzisiejszą przygodę. Niebo jest dość zachmurzone, jednak jest nadzieja że wiatr rozwieje to, co trochę nas straszy. Po niedługim czasie  zaczyna się rozjaśniać a my docieramy do pierwszego, nieco mocniejszego podejścia. Mozolnie w górę, krok za krokiem zdobywamy wysokość. Na Przełęczy między Kopami spotykamy pierwszych turystów a Tatry witają nas słońcem :) Po chwili docieramy do schroniska, które właśnie zaczyna się budzić. Ci którzy mają na dzisiaj ambitniejsze plany właśnie wychodzą, my się spieszyć nie musimy.





      Śniadanie jemy pod Czarnym Stawem Gąsienicowym. O tej porze panuje tu spokój, nieliczni turyści idą dalej. Rozważamy różne opcje naszej wędrówki, jednak zostajemy przy pierwotnie założonym planie.







     Podchodząc do Przełęczy Liliowe trafiamy na świstaczą rodzinę. Kilka osobników, małych i większych pozwala się obfotografować (szkoda że zoomy takie słabe) co oczywiście zajmuje nam dłuższą chwilę. Podejścia w górę trochę nam jeszcze zostało, na szczęście będzie to jedno z ostatnich podejść.




(własność zdjęcia Piotr L.)

(własność zdjęcia Piotr L.)

     Wchodząc na Beskid (2012 m n.p.m.) zdobywamy największą wysokość dzisiejszego dnia. Stąd szerokim traktem idziemy do Kasprowego Wierchu, by po przerwie udać się w kierunku Kopy Kondrackiej.. 








     Sam Kasprowy oczywiście oblegany, jednak głownie przez kolejkowiczów. Grań po której się dalej poruszamy na szczęście nie jest tak zapełniona, a w środkowym odcinku, co dość zaskakujące, nawet całkiem pustawa. Od pewnego czasu, nieco za nami pojawia się coraz więcej ciemnych chmur. Jeśli nie chcemy zmoknąć trzeba myśleć o schodzeniu. Docieramy do Przełęczy pod Kopą Kondracką i w tym miejscu odpuszczamy, nieco skracając założony plan.










      W schronisku na Hali Kondratowej zjawiamy się chwilę po 12. Przezornie chowamy się w środku, bo od pewnego czasu pogrzmiewa w okolicy. Burza oczywiście przyszła, nawet dość solidna. Po czasie dowiadujemy się że w Zakopanem był to istny armagedon pogodowy (zalane ulice, piwnice, przewracane namioty, porażenia piorunami itp) tak więc po raz kolejny potwierdza się że burzy w górach należy unikać.
     




      Pozostało nam tylko łatwe zejście do parkingu. Mijamy Kalatówki i pustelnię by w miarę szybko wyruszyć w kierunku domu. Droga przed nami dość długawa a nie chcielibyśmy zbytnio utkwić w korkach.

     Wycieczka się udała a pogoda wbrew wcześniejszym obawom okazała się przychylna. Po wszystkim dało się zauważyć u znajomych taki charakterystyczny błysk w oku. Oj chyba się im spodobało. Tatry pozyskały kolejnych miłośników.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz