czwartek, 11 czerwca 2015

Bacówka pod Małym Stożkiem

     Jakiś czas temu znajomy opowiadał o ciekawej bacówce którą odwiedził w trakcie jednej z wędrówek po Beskidzie Śląskim. Zaproponował wtedy, że można by się w niej spotkać w jakiś wolny weekend. Od słowa do słowa kilka osób ochoczo na plan przystało i dłuższy weekend czerwcowy właśnie tam spędziliśmy. Tam, czyli gdzie? 
     W zasadzie w Wiśle, choć do miasta stąd całkiem niezły kawałek. Bacówka znajduje się tuż poniżej szczytu Małego Stożka (843 m n.p.m.) i jest tzw. schroniskiem samoobsługowym. Pozostaje pod zarządem koła PTTK nr 3 przy Oddziale PTTK Beskid Śląski w Cieszynie i mocno jest związane z tamtejszymi zakładami elektronarzędziowymi CELMA. To właśnie ich siłami w roku 1961 w miejscu tym stworzono schronisko. Sam budynek jest zdecydowanie starszy, jednak niewiele na ten temat w sieci można znaleźć, pozostaje jedynie snuć domysły o jego przeszłości.


     W związku z niewielką ilością informacji jechaliśmy tam z lekką niepewnością oraz sporą ciekawością czego możemy się na miejscu spodziewać. Już sam podjazd do bacówki okazał się sporą atrakcją. Trochę asfaltu, sporo płyt, dużo szutru, do tego stromo i wąsko przez las, warunki po których rzadko komu udaje się jeździć na co dzień. Może nie ekstremalnie trudno ale bilans jest taki że jedno z aut nie wyjechało wcale a inne straciło dwie opony.






     Pomimo początkowych przygód, udało się wszystkim dotrzeć do bacówki. Pierwsze oględziny i ... jest dobrze. Ekipa nasza to 16 osób (8 dorosłych, 8 dzieci) oraz pies. Do dyspozycji mamy cały domek, czyli 16 łóżek, kuchnię, ganek, ławy, ognisko, huśtawkę i mnóstwo wolnego czasu. Całość fajniejsza od tego co gdzieś tam odszukaliśmy w necie. Jest lodówka, mikrofala, czajnik i radio. Brak tradycyjnej łazienki, kamienny piec, wychodek oraz piwnica ze studnią i prysznicem robią wrażenie, chyba większe na rodzicach niż na dzieciach. One zaadoptowały się od pierwszej chwili, radośnie biegając gdzie tylko się da. Ewidentnie odpoczniemy przez te kilka dni od cywilizacji.














     Czy można chcieć więcej gdy ma się pod ręką góry, bacówkę, wspaniałych ludzi, ognisko, gitarę, świetną pogodę, kilka dni wolnego i coś zimnego w piwniczce? My nie potrzebujemy. W takim miejscu dni spędza się leniwie i podobnie do siebie. Poranne, niespieszne śniadanie, leżakowanie, gry i zabawy, popołudniowy spacer oraz wieczorne posiadówy przy ognisku, gitarze i czymś tam jeszcze, przeciągane niemalże do rana to codzienny schemat.












     Piesze wycieczki i spacery są dość naturalną konsekwencją wypoczynku w bacówce. Szlaki turystyczne mamy na wyciągnięcie ręki, a bliskość innych schronisk kusi by je odwiedzić. Dużym ułatwieniem jest fakt że wysoko zaczynamy i nie musimy już mozolnie zdobywać wysokości czyli najmłodsi bez problemu dadzą radę. Gdzie można się wybrać?

1. Soszów i Czantoria
     Na północ w kierunku Soszowa i Czantorii. Po wyjściu z bacówki już po chwili docieramy do szlaku granicznego i znajdującego się tutaj niegdyś przejścia granicznego. Stąd cały czas tym właśnie szlakiem (w prawo) idziemy w kierunku Czantorii. Już na początku docieramy do Cieślarówki, gospodarstwa agroturystycznego z niewielkim sklepikiem gdzie można zakupić świeże jagodzianki, lody czy też zjeść obiad. Stąd po lekkim podejściu zdobywamy szczyt Cieślar (920 m n.p.m.) charakteryzujący się ciekawą panoramą na Beskid Śląski. Nieco dalej znajduje się Lapierzówka oraz Soszów ze schroniskiem i stacją narciarską do której nam już nie udaje się dotrzeć. Spacer kończymy relaksem w Karczmie Lapierzówka. Posiłek, siatkówka, pingpong, zimne napoje i leżaki to dobry powód do odpoczynku :-)











2. Wielki Stożek
     Na południe od poznanego już przejścia granicznego znajduje się Wielki Stożek (979 m n.p.m.). Tym samym szlakiem granicznym którym szliśmy wcześniej idziemy w przeciwną stronę czyli do mieszczącego się tam schroniska PTTK. Z bacówki to raptem dwa kilometry, choć przyznać trzeba że podejście na szczyt Wielkiego Stożka, zwłaszcza po czeskiej stronie, pomimo że jest krótkie to jednak dość strome. Na pewno można złapać zadyszkę, zwłaszcza w trzydziestostopniowym upale. W schronisku obowiązkowo przerwa na lody, kupno pamiątek, kilka fotek i powrót. Niby tak blisko a schodzi nam dłuższą chwilę.








3. Najbliższa okolica
     Nie zawsze trzeba mieć konkretny cel by gdzieś iść, warto czasem zapoznać się z najbliższą okolicą. Można wejść do lasu, pójść nad strumyk czy też na Czechy. Można zerknąć do sąsiada pooglądać owieczki i traktor, wyprowadzić psa czy udać się w dowolną stronę gdzie tylko oczy poniosą.











4. Wisła
     Punkt nie koniecznie obowiązkowy i pewnie gdyby nie odbywający się właśnie X Festiwal Śląskie Smaki to nawet by nas miasto nie przyciągnęło. Co prawda nasze rozleniwienie, dłuższy spacer, strumyk po drodze oraz plac zabaw sprawiły że dotarliśmy za późno, niemalże po zakończeniu, ale i tak było fajnie. Każdy rozbiegł się w swoją stronę i co innego w Wiśle zobaczył. Atrakcji jest tu wiele, my ograniczyliśmy się właściwie do parku i głównego deptaka. Ostatecznie największą zabawą była kąpiel w rzece, z której pomimo początkowych obaw skorzystały wszystkie dzieci, zresztą nie tylko one.








     W dobrej atmosferze czas szybko upływa. Nie inaczej było i u nas. Po wieczornych emocjach związanych z finałem Ligi Mistrzów (udało się załatwić telewizor) przyszła pora na sen a rankiem na pożegnania. Wracamy do domu stosunkowo wcześnie. Chętnie unikniemy powrotnych korków i też nie baz znaczenia jest fakt, że każdy jest na swój sposób zmęczony. Pozostały jeszcze wpisy do bacówkowej kroniki, pakowanie samochodów oraz porządki.  Ostatnie fotki, zdanie kluczy i można jechać. My zahaczamy jeszcze o Równicę (885 m n.p.m.) ale upał i spora ilość osób jakoś nie zachęca nas do dłuższego pobytu. Pora kończyć weekend.









     By wypad taki zaliczyć do udanych musi spasować ze sobą kilka rzeczy. Najważniejsza z nich to ludzie, nie bez znaczenia pozostaje miejsce oraz pogoda. Te trzy elementy udały nam się w 100% i wszystkie pomniejsze nie mają już znaczenia. Myślimy że miejsca takie jak Bacówka pod Małym Stożkiem warto odwiedzać. Pozbawione komercji, z klimatem i niewątpliwym urokiem którego być może od razu nie widać. Dobre do ucieczki od miejskiego zgiełku i pośpiechu, przy tym całkiem niedrogie. My pewnie wrócimy, mam wrażenie nie sami i nie jeden raz.

Ps. Dziękujemy wszystkim za miłe towarzystwo i do zobaczenia.



Kilka linków:
Bacówka na Małym Stożku - profil fb,
Zagroda Lapierzówka,
Schronisko Soszów,
Schronisko PTTK Stożek,
Schronisko PTTK Równica








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz