środa, 28 października 2015

Góry z dzieckiem - zlot na Błatniej

     (Wpis mocno opóźniony, ale jakoś czasu brakło by wcześniej przy nim posiedzieć)

     Raptem tydzień od ostatniego zlotu minął a my ponownie w takich klimatach. Tym razem spotkanie organizowane było przez Marlenę z Góry z dzieckiem w Beskidzie Śląskim a konkretniej w Schronisku PTTK na Błatniej. Jest to już kolejne pod tym szyldem spotkanie, w sumie siódme, ale dla nas pierwsze. Wśród uczestników mają one swoją renomę dlatego nie dziwi fakt że ilość zainteresowanych przekracza ilość dostępnych miejsc. Dzięki poznanym już wcześniej ludziom oraz fajnemu kontaktowi z organizatorką jakiś udaje się wpisać na listę i osobiście przekonać się jak to wygląda w tym wydaniu. Super sprawa bo bardzo polubiliśmy taką formę wspólnych wyjazdów.

      Plan zakładał poranne spotkanie na parkingu w Jaworzu, zdanie bagaży, przejazd do Bielska Białej w okolice Szyndzielni, wjazd kolejką na górę i stamtąd wędrówkę do schroniska PTTK na Błatniej. Szlakowo do przejścia w nieco ponad dwie godziny, w wypadku tak licznej, rodzinnej wycieczki zdecydowanie dłużej.
      Pogoda tego dnia nieszczególnie rozpieszczała. Niski pułap chmur, w dodatku deszczowych, mocno ograniczał widoczność, a akurat na tym odcinku jest kilka miejsc z których można co nieco zobaczyć. Szkoda tym bardziej, że niedawno otwarto nową wieżę widokową tuż przy górnej stacji kolejki. Niestety ze względu na aurę trzeba było zrezygnować z jej odwiedzenia.

     Po porannym zamieszaniu, gdy już wszystkim udało się dostać na górę, ogarnięciem ekipy zajęła się Kinga, licencjonowany przewodnik beskidzki (zresztą nie jeden w tym towarzystwie, dzięki dziewczyny że jesteście). To już tutaj zaczynały się dodatkowe atrakcje. Na małych uczestników czekały uprzednio przygotowane książeczki z zadaniami do wypełnienia, tzw. Questy. Pytania w nich umieszczone dotyczyły wielu ciekawostek poznawanych przez wszystkich w trakcie wędrówki do schroniska. Świetny pomysł, który zaangażował nie tylko dzieciaki do aktywnego marszu. Zarówno ci najmłodsi jak i nieco starsi dość mocno uczestniczyli w rozwiązywaniu właściwych zadań. Pomimo dość kiepskiej aury wszyscy żwawo ruszyli więc do przodu. Ogólna radość ze spotkania i głośne śmiechy choć chmur nie rozganiały to wprowadzały dużo pogody ducha i dobrego nastroju wśród wszystkich zlotowiczów.
     Panujące warunki nadały ciekawego klimatu wędrówce. Co chwilę ktoś niknął we mgle by za chwilę pojawił się ktoś inny. Przyznać też trzeba że tak liczna grupa wyłaniająca się gdzieś  z pomiędzy drzew wzbudzała niemałe zdziwienie wśród mijanych osób. Zdecydowanie szybciej dało się nas usłyszeć niż zobaczyć :-)

Kinga (przewodniczka)
Anna (przewodniczka)
Zbiórka przy kolejce
Kinga w swoim żywiole
Tłumaczenie
Tłumaczenie
Rodzice rozwiązujący zadania
Rodzice rozwiązujący zadania
Wędrówka
Wędrówka

     Do schroniska udało się dotrzeć trochę po godzinie 16. Na miejscu odbiór bagaży, zakwaterowanie oraz obiad. Jako że za poprawnie rozwiązane Questy przewidziane były nagrody to rodzicie wzięli się za ich uzupełnianie, czyli dość oficjalne ściąganie poprawnych odpowiedzi od tych bardziej zorientowanych w temacie. Może jest to mało edukacyjna metoda wychowawcza, ale zloty mają swoje prawa i dość luźno podchodzą do tych kwestii  ;-)
       Specyficzną i bardzo fajną sprawą było duże zaangażowanie wielu osób w organizację spotkania. Oprócz w/w kto mógł dołożył swoją małą cegiełkę do tego by zlot na długo pozostał w pamięci. Nie sposób nawet wszystkich wymienić, bo grupa ta była naprawdę spora. Najłatwiej będzie po prostu opisać przebieg by ci którzy nie byli mieli czego żałować i choć trochę zobaczyli co nas w tych spotkaniach tak bardzo urzekło.
   
     Kolejną z atrakcji była przygotowana przez beskidzkich GOPRowców tyrolka (dzięki Witek), która wzbudziła spore zainteresowanie wśród milusińskich. Przejazdy w sumie mogły trwać bez końca, lecz trzeba było je przerwać bo dzień zbliżał się powoli ku końcowi a parę rzeczy jeszcze do zrobienia pozostało. W czasie gdy najmłodsi zapoznawali się ze sprzętem i wyposażeniem ratowniczym GOPR, męska część ekipy wzięła się za przygotowywanie wieczornego grilla (na ognisko niestety było zbyt mokro). Ktoś inny w tym momencie zajął się ukrywaniem skarbów i oznaczeniem trasy wg której miało odbyć się ich szukanie tuż po jeszcze trwającym pokazie. Zgodnie z założeniem ich odnalezienie było błyskawiczne, znacznie krótsze niż dzielenie się łupami tam umieszczonymi. Tu po raz kolejny trzeba pochwalić uczestników zlotu, bo ilość gadżetów była naprawdę imponująca i co najważniejsze dla nikogo niczego nie zabrakło.
     Po skarbach nastała pora grillowanej kolacji oraz 8 urodzin Marty (wszystkiego najlepszego) połączonych z ogólnie pojętą integracją.
      Wieczór to już przenosiny do schroniska, kreatywne wycinanki dla dzieci (dzięki Danka i Tomek) oraz dalsza integracja i śpiewy przy gitarze. Gdy chwilę przed 21 wszyscy, bez względu na wiek zaczęli śpiewać "Mam tę moc" widać było prawdziwą moc tych zlotów. To mniej więcej wtedy po raz pierwszy ktoś z zewnątrz zapytał mnie co to za ekipa i czy my jesteśmy jakąś rodziną.
    Wraz z upływającym czasem towarzystwo zaczęło maleć, śpiewy stawały się coraz cichsze, rozmowy spokojniejsze aż wreszcie imprezę można było zakończyć.

Kolejka do kolejki
Kolejka do kolejki
Tyrolka
Tyrolka
Tyrolka
Pokazy
Pokazy
Pokazy
Najmłodszy adept
Poszukiwanie skarbu
Poszukiwanie skarbu
Poszukiwanie skarbu
Wszystkiego najlepszego
Wspólne śpiewy
Wspólne śpiewy

     Wszystkich zaplanowanych atrakcji nie udało się oczywiście zrealizować. Plan był jeszcze na zabawę z chustą, tunelem czy też malowanie twarzy (sprawka Olgi) ale nad ranem jakoś nie było dużego zapału. Zejście do Jaworza zaplanowane zostało dość wcześnie więc po leniwym poranku i nieco późniejszym śniadaniu pozostało jedynie spakować plecaki i wyruszyć w ostatnią zlotową wędrówkę. Pogoda dalej nie rozpieszczała, w przekroju całego spotkania okazała się jednak dość łaskawa nie pozwalając zbytnio poszaleć deszczowi.

Pożegnalna fotka
Kinga i jej banda
Chwila dla fotoreportera
Przyjaciółki
Zejście
Zejście
Zejście
Ostatni śpiew
Czas pożegnań

      To właśnie na zejściu po raz kolejny usłyszałem to niby zwykłe pytanie. Nawet nie zaprzątając sobie nim głowy ogarnęliśmy jeszcze na dole rozwózkę tych którzy auta zostawili w Bielsku, po raz ostatni odśpiewaliśmy zlotowy hymn i przyszła pora pożegnań. Dla mnie w sposób niezrozumiały dość wyjątkowych, ale nie powinno to dziwić bo ludzi wyjątkowych przyszło żegnać.

    Dzięki ...



"Gdy na szlaku zaczepił mnie ktoś
Z uśmiechem rzuciłem "Nie"
Później w schronisku powtórzyło się to
Również podobnie odrzekłem

Dopiero w domu refleksja nadeszła
Kąpielą ciepłą rozgrzana
Zdecydowanie inaczej odbieram to
Zupełnie proste pytanie

Czy wy jesteście Rodziną?"


   


Ps. Nie po raz pierwszy zapomniałem karty pamięci do aparatu dlatego - Marlena, Mariusz, dzięki za możliwość udostępnienia waszych fotek.

Przy okazji podziękuje jeszcze Marzenie, dzięki za transport (czekaj na rewanż)






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz