piątek, 2 października 2015

Potrójna Kids Expedyszyn - edycja wrześniowa

     Po raz kolejny udało nam się odwiedzić Beskid Mały i to ponownie za sprawą zorganizowanego przez Ufoka (Piotr Trojak) zlotu z serii Kids Expedyszyn (pisownia oryginalna). Żeby było ciekawiej, odbył się on w dokładnie tym samym miejscu, w którym bawiliśmy raptem dwa miesiące wcześniej, a więc na Potrójnej. Cała idea tych wypadów to zaszczepienie w dzieciach pasji górskich wędrówek, rodzice tam spotkani zwykle od dawna już tą pasję mają.  Wychodząc z takiego założenia to właśnie pod dzieci przygotowuje się szereg atrakcji dodatkowych, urozmaicając zlot.
     W porównaniu z lipcową edycją zmianie uległo miejsce startu, które tym razem zostało wyznaczone na parkingu ośrodka Kocierz - Hotel & SPA. Stąd do mety jest nieco ponad 4 km czerwonego szlaku, łatwym terenem, lekko pagórkowatym, przewidzianym na godzinę z minutami marszu normalnym tempem. W wypadku wędrówek z dziećmi należy przyjąć przelicznik razy dwa co i tak jest niezłym rezultatem.


     Umówionego dnia, od wczesnych godzin parking zapełniał się uczestnikami zlotu. Niektórzy przyjechali szybciej, na innych chwilę trzeba było poczekać, na szczęście ekipa dość dobrze się już zna i nikomu to nie przeszkadza. Dzieciaki w tym czasie energicznie eksplorują teren, dorośli rozmawiając przepakowują bagaże. Zależnie od planów poszczególnych rodzin, niektóre będą wracać jeszcze dzisiaj, pozostałe zostają na noc. To głównie z myślą o nich na parkingu czeka podstawiony samochód, mający zabrać bagaże na górę. Kto jeździ z dzieciakami wie ile tego potrafi zebrać się nawet w sytuacji jednego noclegu poza domem. Takie podstawienie auta bardzo sprawę ułatwia. Bazą noclegową jest Chatka na Potrójnej. Nie oferuje może ona czterech gwiazdek z katalogu, ale jako miejscówka dla dużej grupy jest kapitalna.
   


     W trakcie podejścia czuć luźną atmosferę. Dzieciaki dość zdyscyplinowane, doskonale wiedzą co mają robić, nie trzeba ich zbytnio pilnować, świetnie trzymają się grupy. Ktoś pilnuje przodu, ktoś tyłu, to co dzieje się pomiędzy każdy ogarnia po trochu.
     Grzybów w tym roku wyjątkowo mało, za to jeżyn i jagód po drodze całkiem sporo,  nikogo więc nie dziwi kilka przystanków na konsumpcję.




     Po dotarciu na górę i rozpakowani bagaży zaczyna się piknik. Ognisko, kiełbaski, jabłka, rozmowy i sporo zabawy. Największą zapewnia ekipa strzelców ze Strzeleckiego Obwodu Piechoty Górskiej, a dokładnie Jednostka Strzelecka 3028 Czechowice-Dziedzice ZS "Strzelec" To od nich dzieciaki uczą się między innymi rozpalania ognia krzesiwem. To u nich mogą zapoznać się z bronią czy wspólnie pomaszerować po okolicznych łąkach. Dorośli zresztą też dość chętnie do nich dołączają.
    Część osób zaczyna schodzić nieco wcześniej, nie doczekawszy oficjalnego sprowadzenia. Ci którzy jeszcze zostali załapują się na świecące atrakcje od firmy Autofan z Bielska. Pora zejść do chatki, gdzie zlot jest kontynuowany. Duży taras bardzo sprzyja integracji.





     Obserwując dzieci, wyraźnie widać że taki klimat im odpowiada. Brak telewizji, komputerów, tabletów świetnie rekompensują sobie zabawami na świeżym powietrzu. Brak nadzoru rodzicielskiego, takiego jaki zwykle mają też nie pozostaje bez znaczenia. Jest zdecydowanie więcej luzu i od razu spokojniej. Maluchy mają trampolinę, gonitwy, podglądanie kur, budowanie domku dla pisklaków itp sprawy, starszaki w tym czasie inscenizują śluby i rozwody, a po zmroku podchody z czołówkami. Nawet jeśli przez chwilę któreś zapłacze, to szybko wraca uśmiech na twarz. Nie sposób się w takim gronie długo smucić, szkoda na to czasu.
     Taras w tym czasie rozbrzmiewa śpiewem i równie wesołymi rozmowami. Kuba choć trochę gwiazdorzy to trzeba przyznać że daje radę. Bez jego gitary, ukulele i harmonijki zupełnie inaczej by się tam siedziało (nie obrażaj się, to z sympatii do Ciebie, lubię Ci delikatnie dokuczyć, łap Snickersa) ;-)





To jest domek dla kurczaków



     Poranek po nocnych nasiadówach bywa dla niektórych okrutny, zwłaszcza że nie wszyscy potrafią wyłączyć budzik w telefonie. Dobrze że nie trzeba wracać od razu do domu i można spokojnie dojść do siebie. Niewyspanie bywa uciążliwe. Dzieciaki od rana w swoim żywiole, dorosłym nieco trudniej wita się nowy dzień. Na szczęście nigdzie się nie spieszymy. Śniadanie, kawa, leniwe pakowanie i dużo rozmów. Ponownie udało się zorganizować prześcieradło i kredki, tak że i pamiątka po kolejnym zlocie powstała. Nawet małe stópki się tam znalazły. Zapotrzebowanie na świeżo wypiekane jagodzianki przerosło oczekiwania więc naprędce organizowano kolejne blachy. Żal miejsce opuszczać.










Dość tradycyjnie, sporą ekipą wpadamy jeszcze do Międzybrodzia na langosze. Swego zdania na ich temat nie zmienię, choć pewnie i następnym razem się skuszę. Jeżeli pojawiają się langosze, to są również lody i gadżety dla dzieci (np sztuczne szczęki). Żal się z ludźmi rozstawać, na szczęście z niektórymi spotkamy się już za tydzień.


     Osobiście bardzo lubimy takie rodzinne wypady, głównie za luźną atmosferę na nich panującą. Tu nikomu nie przeszkadza płaczące dziecko, czy brudna bluzka dnia następnego. Ludzie są fajni, miejsca spotkań ciekawe, nic tylko namawiać do wyjazdu. Ufoka (organizatora) jakoś szczególnie chwalić nie będziemy, bo raz że już kiedyś to robiliśmy, dwa to wcale tego nie chce. Z tego miejsca dziękujemy jednak za poświęcony czas i skupienie wokół siebie tak fajnej grupy. Do zobaczenia.

Jeszcze jedna osoba zasługuje na podziękowania z naszej strony - Kasia, dzięki za transport. Jak ktoś znajdzie chwilkę to zapraszam do niej - Podróże Kasi - wędrówki po regionie i nie tylko, w wielu wypadkach z dzieckiem.

Na koniec link do fajnej chatki, wokół której dzieje się cała akcja. Świetne miejsce które z pewnością możemy polecić na imprezę w większym gronie. Nie liczcie tam na luksusy, klimat jest najważniejszy.
Chatka na Potrójnej
Rafał Mikołajek - gospodarz chatki






Brak komentarzy:

Prześlij komentarz