Pierwszy z dni majowego weekendu zapowiadał się dość średnio z pogodą. Prognozowano opady z przejaśnieniami lub przejaśnienia z opadami więc warunki niekoniecznie sprzyjające plenerowym wędrówkom. W takiej sytuacji szukamy miejsca w którym zależnie od sytuacji, można posiedzieć na dworze lub schować się pod dachem. Dzisiaj stawiamy na Pszczynę. Miejsc do odwiedzenia w samym mieście jest co najmniej kilka, wystarczy wspomnieć o zamku, skansenie, zagrodzie żubrów czy parku. Rozpatrując w kontekście szerokiej okolicy dochodzi przynajmniej parę, z pewnością wartych zobaczenia. Zaczynamy.
Na miejsce dojeżdżamy przy lekkim pokrapywaniu. W sposób automatyczny na pierwszy ogień idzie miejski zamek. Wybieramy bilety, które oprócz wnętrz pozwalają na zwiedzenie zbrojowni i stajni książęcych. Pora jest dość wczesna więc ludzi nie ma na razie zbyt wielu, powinno być w miarę spokojnie.
Pisanie informacji encyklopedycznych o zamku pominę bo jest tego dość sporo, pewnie nie wszystkim chciało by się czytać, a zainteresowani i tak znajdą. Z grubsza wspomnę że jak to zwykle bywa, miewał on różne losy, choć w tym wypadku obeszło się raczej łagodnie. Pierwsze nie udokumentowane wzmianki o budowli obronnej to ponoć XI i XII wiek. Przez lata wielokrotnie przebudowywany, obecny kształt zawdzięcza rozbudowie z lat 70 XIX wieku. Jako ciekawostkę podaje się fakt że oglądane wyposażenie jest w około 80% oryginalne (z przełomu XIX i XX wieku) i nawet w chwili obecnej nie było by większych problemów by w miejscu tym zamieszkać.
Zwiedzanie odbywa się w filcowych kapciach, ze względu na śliskość posadzek dzieci nie mają takiego obowiązku. Można indywidualnie, z przewodnikiem lub audioprzewodnikiem. W wielu miejscach są opisy więc pewne informacje można doczytać. Wnętrza robią niesamowite wrażenie. Salony, pokoje, sypialnie, łazienki i gabinety wyglądaj jakby jeszcze wczoraj ktoś w nich mieszkał. Olbrzymie lustra, wiele trofeów myśliwskich, rzeźby ... świadczą o sporym bogactwie ostatnich mieszkańców. Wiele zachwytów można usłyszeć w sali lustrzanej gdzie czasami odbywają się koncerty, mnie jednak najbardziej urzekła biblioteka. Nawet nie chcę porównywać tego do współczesnej, ikeowskiej mody.
Po obejrzeniu wnętrz schodzimy do mieszczącej się w gotyckich piwnicach zbrojowni. Prezentowana ekspozycja to europejskie i orientalne uzbrojenie z okresu od XVI do początków XX wieku. Osobiście chętnie przeszlibyśmy całość raz jeszcze, dzieciaki jednak nie bardzo były tym pomysłem zainteresowane.
Z muzeum zamkowego wychodzimy na rynek, lecz nie zatrzymuje on nas na długo, wszak mamy jeszcze bilety do Stajni Książęcych. Z zewnątrz prezentują się całkiem okazale, niestety w środku zbyt wiele do oglądania nie było. Eksponatów garstka i sporo malarstwa które skusi pewnie miłośników takowego. Dużym plusem jest odrestaurowanie całego kompleksu, bo patrząc po prezentowanych zdjęciach trochę był już zapuszczony. W środku sympatyczna knajpka, w sam raz na kawę i lody. Na końcu budynku jeszcze jedno pomieszczenie które można zobaczyć. Kiedyś był tu młyn obecnie jest kilka obrazów.
Wrażenia ze zwiedzania? Zamek super, z lat szkolnych nieco inaczej go zapamiętaliśmy i pewnie też co innego nas wtedy interesowało. Obecnie, my moglibyśmy tam zostać ale dzieci jakoś nie podzielały tego entuzjazmu. Dla nich było chyba zbyt długo, choć i tak się spieszyliśmy. Zbrojownia warta odwiedzenia, stajnie i młyn niekoniecznie. W opcji biletów rodzinnych warto dać te 4 zł więcej za ich odwiedzenie, przy zakupie indywidualnym chyba bym odpuścił.
Już na samym początku, idąc z parkingu dzieciaki zachwyciły się spacerującymi po alejkach kaczkami. Obiecane więc miały spacer po zamkowym parku i oglądanie tych kaczek. Sam park zamkowy to ok 48 ha terenu. Obecny wygląd zawdzięcza przebudowie z XIX wieku, gdy ogród zamkowy zaczęto przekształcać w park tzw angielski. Pojawiły się tu wtedy:
Jest to bardzo ciekawy park, z wieloma malowniczymi alejkami i mostkami, ciekawą roślinnością i historią. Sporo ścieżek rowerowych sprzyja cyklistom. Idąc w kierunku zachodnim dojdziemy do Pokazowej Zagrody Żubrów, zaś udając się na wschód dotrzemy do tutejszego skansenu. W pobliżu zamku spotkamy kilka straganów gdzie można zakupić "pamiątki" czy watę cukrową. Przyjemne miejsce na spacer i świetnie na odpoczynek po zwiedzaniu zamku.
Na tym kończymy naszą pszczyńską wycieczkę. Niby mieliśmy wstąpić do skansenu ale przełożyliśmy to na inną okazję. Wracając do domu chcemy zahaczyć o jeszcze jedno miejsce (a nawet dwa) więc tutaj wystarczy. Wcześniej już wspominałem że Pszczyna to ciekawe, niezwykle atrakcyjne miejsce na weekendowy wypad i chyba to widać. Sumując ilość miejsc wartych odwiedzenia może się okazać że i dwóch dni by brakło żeby się wszędzie pojawić. Każdy powinien bez problemu znaleźć coś dla siebie.
Tradycyjnie kilka linków:
- Zamek Pszczyna
- Stajnie Książęce
- Park Zamkowy
Na miejsce dojeżdżamy przy lekkim pokrapywaniu. W sposób automatyczny na pierwszy ogień idzie miejski zamek. Wybieramy bilety, które oprócz wnętrz pozwalają na zwiedzenie zbrojowni i stajni książęcych. Pora jest dość wczesna więc ludzi nie ma na razie zbyt wielu, powinno być w miarę spokojnie.
Pisanie informacji encyklopedycznych o zamku pominę bo jest tego dość sporo, pewnie nie wszystkim chciało by się czytać, a zainteresowani i tak znajdą. Z grubsza wspomnę że jak to zwykle bywa, miewał on różne losy, choć w tym wypadku obeszło się raczej łagodnie. Pierwsze nie udokumentowane wzmianki o budowli obronnej to ponoć XI i XII wiek. Przez lata wielokrotnie przebudowywany, obecny kształt zawdzięcza rozbudowie z lat 70 XIX wieku. Jako ciekawostkę podaje się fakt że oglądane wyposażenie jest w około 80% oryginalne (z przełomu XIX i XX wieku) i nawet w chwili obecnej nie było by większych problemów by w miejscu tym zamieszkać.
Zwiedzanie odbywa się w filcowych kapciach, ze względu na śliskość posadzek dzieci nie mają takiego obowiązku. Można indywidualnie, z przewodnikiem lub audioprzewodnikiem. W wielu miejscach są opisy więc pewne informacje można doczytać. Wnętrza robią niesamowite wrażenie. Salony, pokoje, sypialnie, łazienki i gabinety wyglądaj jakby jeszcze wczoraj ktoś w nich mieszkał. Olbrzymie lustra, wiele trofeów myśliwskich, rzeźby ... świadczą o sporym bogactwie ostatnich mieszkańców. Wiele zachwytów można usłyszeć w sali lustrzanej gdzie czasami odbywają się koncerty, mnie jednak najbardziej urzekła biblioteka. Nawet nie chcę porównywać tego do współczesnej, ikeowskiej mody.
Po obejrzeniu wnętrz schodzimy do mieszczącej się w gotyckich piwnicach zbrojowni. Prezentowana ekspozycja to europejskie i orientalne uzbrojenie z okresu od XVI do początków XX wieku. Osobiście chętnie przeszlibyśmy całość raz jeszcze, dzieciaki jednak nie bardzo były tym pomysłem zainteresowane.
Z muzeum zamkowego wychodzimy na rynek, lecz nie zatrzymuje on nas na długo, wszak mamy jeszcze bilety do Stajni Książęcych. Z zewnątrz prezentują się całkiem okazale, niestety w środku zbyt wiele do oglądania nie było. Eksponatów garstka i sporo malarstwa które skusi pewnie miłośników takowego. Dużym plusem jest odrestaurowanie całego kompleksu, bo patrząc po prezentowanych zdjęciach trochę był już zapuszczony. W środku sympatyczna knajpka, w sam raz na kawę i lody. Na końcu budynku jeszcze jedno pomieszczenie które można zobaczyć. Kiedyś był tu młyn obecnie jest kilka obrazów.
Wrażenia ze zwiedzania? Zamek super, z lat szkolnych nieco inaczej go zapamiętaliśmy i pewnie też co innego nas wtedy interesowało. Obecnie, my moglibyśmy tam zostać ale dzieci jakoś nie podzielały tego entuzjazmu. Dla nich było chyba zbyt długo, choć i tak się spieszyliśmy. Zbrojownia warta odwiedzenia, stajnie i młyn niekoniecznie. W opcji biletów rodzinnych warto dać te 4 zł więcej za ich odwiedzenie, przy zakupie indywidualnym chyba bym odpuścił.
Już na samym początku, idąc z parkingu dzieciaki zachwyciły się spacerującymi po alejkach kaczkami. Obiecane więc miały spacer po zamkowym parku i oglądanie tych kaczek. Sam park zamkowy to ok 48 ha terenu. Obecny wygląd zawdzięcza przebudowie z XIX wieku, gdy ogród zamkowy zaczęto przekształcać w park tzw angielski. Pojawiły się tu wtedy:
"wszystkie charakterystyczne dla tego typu założeń elementy: rozległe otwarcia widokowe, malownicze skupiska drzew i krzewów, liczne rozlewiska i stawy z wysepkami i łukowatymi mostkami, otwarte łąki i samotne, rozłożyste drzewa. Brzegi stawów i kanałów obsadzano drzewami „płaczącymi”, ze zwisającymi tuż nad wodą konarami i gałązkami."
Jest to bardzo ciekawy park, z wieloma malowniczymi alejkami i mostkami, ciekawą roślinnością i historią. Sporo ścieżek rowerowych sprzyja cyklistom. Idąc w kierunku zachodnim dojdziemy do Pokazowej Zagrody Żubrów, zaś udając się na wschód dotrzemy do tutejszego skansenu. W pobliżu zamku spotkamy kilka straganów gdzie można zakupić "pamiątki" czy watę cukrową. Przyjemne miejsce na spacer i świetnie na odpoczynek po zwiedzaniu zamku.
Na tym kończymy naszą pszczyńską wycieczkę. Niby mieliśmy wstąpić do skansenu ale przełożyliśmy to na inną okazję. Wracając do domu chcemy zahaczyć o jeszcze jedno miejsce (a nawet dwa) więc tutaj wystarczy. Wcześniej już wspominałem że Pszczyna to ciekawe, niezwykle atrakcyjne miejsce na weekendowy wypad i chyba to widać. Sumując ilość miejsc wartych odwiedzenia może się okazać że i dwóch dni by brakło żeby się wszędzie pojawić. Każdy powinien bez problemu znaleźć coś dla siebie.
Tradycyjnie kilka linków:
- Zamek Pszczyna
- Stajnie Książęce
- Park Zamkowy
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz