wtorek, 26 sierpnia 2014

JURAJSKIE SZLAKI - Mirów i Bobolice

     Po dość obfitym śniadaniu na katowickim przystanku (poprzedni wpis) mamy jeszcze plan gdzieś pojechać. Wyjazd w założeniu ma być niskobudżetowy i taki bardziej aktywny, bo weekend z jednej strony trochę po kieszeni pociągnął a z drugiej był właściwie bez większej porcji ruchu. Pomyśleliśmy więc o jakimś spacerze w fajnej okolicy, jednak nie za długim bo pogoda dość niepewna. W takiej sytuacji w miarę łatwo wybrać się na Jurę. Pierwotnie miały być to Dolinki Podkrakowskie, ale już rano umówiliśmy się ze znajomymi że pojedziemy w okolice wspomniane w tytule.

      Mirów i Bobolice są to dwa zamki położone na szlaku Orlich Gniazd. Właściwie jeden z nich to zamek, a drugi to ruina. Do niedawna oba były w takim samym stanie, ale za sprawą rodziny Laseckich zamek w Bobolicach, nie bez kontrowersji został odbudowany. Podobny los czeka zamek w Mirowie, jednak możliwe że zakończy się to ... nie wiadomo kiedy i nie wiadomo jak. Na ten moment trwają tam prace zabezpieczające.







      Obiekty te powstały w połowie XIV wieku, za czasów Kazimierza Wielkiego i należały do systemu obronnego zachodniej granicy państwowej Królestwa Polskiego. Później kilkukrotnie zmieniały właścicieli by ulec poważnym zniszczeniom w trakcie Potopu Szwedzkiego. Od tamtej pory popadały w ruinę, przy czym zamek w Bobolicach jeszcze przez jakiś czas był zamieszkany. W XIX wieku w jego podziemiach znaleziono podobno wielki skarb i wg legendy jest to tylko część większego skarbu który do dzisiaj znajduje się w tunelu pomiędzy oboma zamkami, zresztą sam tunel też jest legendą.






     Zamki są położone blisko siebie i z jednego do drugiego można dostać się pieszo w jakieś 20 minut asfaltową drogą, lub nieco dłużej szlakiem turystycznym, co jest zdecydowanie ciekawszą opcją. Wędrujemy wtedy trochę pomiędzy skałkami, trochę lasem, od czasu do czasu podziwiając rozległe widoki. Chwilami bywa dość wąsko, co może powodować przy sporym ruchu niewielkie zatory. W okolicy tej znajduje się kilka jaskiń, a w jednej z nich w 2008 roku odnaleziono pierwsze w Polsce szczątki neandertalczyka, którego nazwano Bobolus Jurajski.



     Z informacji praktycznych wspomnę że w Mirowie ruiny udostępnione są do zwiedzania za darmo, część jest ogrodzona i zabezpieczona. Mamy tu duży, bezpłatny parking,  obok restaurację, niewielki sklep i budkę z lodami. Bezpośrednio przy zamku sporo miejsca na piknik i wylegiwanie. W Bobolicach wstęp na zamek jest płatny (my akurat odpuściliśmy ze względu na niskobudżetową wersję wycieczki), parking chyba też płatny, nie sprawdzaliśmy. Obok zamku budka z jedzeniem i stoisko z pamiątkami, nieco poniżej spora restauracja. Otoczenie bardzo zadbane i myślę że piknik tutaj byłby niemile widziany. Warto w tym miejscu zgłębić informacje o tym jak zamek wyglądał kilkanaście lat temu i docenić trud włożony w jego odbudowę.



        Nam udało się nie wejść na zamek, chociaż dzieciaki chciały. Za kartę przetargową posłużyła opcja pokarmienia koników i jakoś tak udało się temat zmienić :) kiedyś pewnie to nadrobimy. Wracając do Mirowa pogoda dość wyraźnie się poprawiła, co pozwoliło na "prawie" spontaniczny obiad na świeżym powietrzu, swoją drogą bardzo smaczny i doskonale pasujący do tanich wyjazdów.

     

    Na koniec tradycyjnie linki, w których nieco więcej szczegółów:
zamek w Mirowie
zamek w Bobolicach
strona właścicieli obu zamków




niedziela, 17 sierpnia 2014

Katowice - Przystanek Śniadanie

     Jakiś czas temu ruszyła w Katowicach bardzo fajna inicjatywa. Zwie się ona Przystanek Śniadanie a sami organizatorzy tak o niej piszą:

"Manifest Przystanek Śniadanie


Dlaczego Śniadanie? 

Bo jest to posiłek, który nadaje reszcie dnia klimat i determinuje nasze wszystkie działania. Bo jest to magiczny czas gdy przed południem możemy wspólnie spędzić chwilę, zatrzymać się i bez pośpiechu w towarzystwie innych ludzi zjeść pyszne, prawdziwe śniadanie. Jest to szansa na spotkanie sąsiada „z przeciwka” lub dawno nie widzianego, starego przyjaciela...

Takie miejsce chcemy wraz z Wami stworzyć!

Dlaczego Przystanek? 

Bo chcemy sprawić aby ludzie przystanęli, zatrzymali się na chwilkę i posmakowali troszeczkę innej rzeczywistości. Uśmiechnęli się do siebie, nawiązali prawdziwy kontakt, porozmawiali patrząc sobie w oczy, bez pośpiechu...

Takie miejsce chcemy wraz z Wami stworzyć!

Przystanek Śniadanie to także zdrowa,prawdziwa żywność. Warzywa i owoce, przetwory z domowej spiżarni, miody sery i wszystkie wspaniałości definiujące wszystko to co najlepsze, najzdrowsze i pyszne :) "

     W taki sposób cała akcja startowała. W chwili obecnej jest to już dość sporych rozmiarów przedsięwzięcie, przyciągające naprawdę sporą ilość bywalców i nawet pokaźną liczbę "wystawców" Wszystko mieści się w samym centrum Katowic, w Parku Powstańców Śląskich, tuż obok ronda. Przystanek startuje w każdą niedzielę o 9 rano i trwa do godziny 14. Najprościej można go określić mianem pikniku, takim przez duże P. Od pierwszego kroku można wyczuć niemal rodzinną atmosferę i sporo prawdziwego, nie udawanego luzu. Nikt tu nie jest spięty, nie spieszy się i z pewnością odpowie uśmiechem na Wasz uśmiech. 


     Standardową ofertą na przystanku są oczywiście punkty gastronomiczne. Spotkamy tu wszelkiego rodzaju zapiekanki, panini, tosty, bagietki a nawet burgery. Można zjeść jajecznicę (jajka od kur z wolnego wybiegu) czy też naleśniki. Oczywiście do śniadania większość wypija kawę i tą również znajdziemy tu w wielu odmianach. Do tego przeróżne herbaty, świeże soki owocowe oraz sporo warzyw i owoców bezpośrednio z gospodarstwa ekologicznego. Dość zaskakująco trafić można również na coś orientalnego, a mianowicie sushi. Jeżeli tego nam mało to po wszystkim pora na deser w postaci przeróżnych ciast i ciasteczek robionych na naturalnych składnikach, bez konserwantów, glutenu czy sztucznych barwników. Wszystko warte uwagi, aż ciężko się zdecydować na coś konkretnego.











     Gdy już nasycimy żołądki to pewnie z ochotą zerkniemy na pozostałą ofertę. Zwykle pojawiają się zajęcia z jogi, lekcje masażu, pokazy capoeiry, niewielki pchli targ, fundacja S.O.S.dla zwierzat, stoiska z produktami handmade (mydełka, dekoracje drewniane ...) itp. Może pojawić się jakiś zespół muzyczny, mechanik który zerknie i wyreguluje Wasze rowery i wiele podobnych. Całość uzupełniają stoły z kreatywnymi warsztatami dla dzieci i pewnie coś jeszcze o czym w tej chwili nie pamiętam. Wystarczy śledzić profil facebookowy by zobaczyć co przyniesie kolejna niedziela.




     Na terenie Przystanku Śniadanie wszędzie porozstawiane są leżaki, stołki ze skrzynek czy sanki, na których każdy może przysiąść w celach konsumpcyjnych lub wypoczynkowych. Warto jednak wziąć ze sobą koc i kilka poduszek, bo przecież jesteśmy na pikniku. Z pewnością nikogo nie zdziwi leżakująca rodzina z psem, kotem i biegającymi dzieciakami bo o to w tym wszystkim chodzi. Właściwie to przy tak sprzyjającej atmosferze ciężko się z miejscem rozstać, a od momentu jego opuszczenia zaczyna się czekanie na kolejną niedzielę. 

     Jeżeli komuś nudzi się powtarzana co tydzień w domu jajecznica czy też parówki, niech choć raz spróbuje pojawić się na śniadaniu w Katowicach, może tak jak my zachwyci się tym miejscem i z chęcią tu wróci. My co prawda pojawiliśmy się tutaj dopiero po raz pierwszy, ale na pewno nie ostatni. 



Linki do kliknięcia, przy czym zachęcam do obejrzenia profilu facebookowego, nam narobił prawdziwego smaka na wizytę :)






piątek, 15 sierpnia 2014

Rudy - Zabytkowa Stacja Kolejki Wąskotorowej

     Kalendarz tak akurat się ułożył, że nastał kolejny, nieco przedłużony weekend. Warto było ten czas wykorzystać bo przecież jeszcze wakacje a i pogoda nie najgorsza. Jako że ostatnio pokręciłem się nieco dalej i to w dodatku samotnie to teraz wypadało pojawić się nieco bliżej i bardziej drużynowo, ale może po kolei (bo o kolei będzie to wpis).
      Śledząc kilka podobnych do tego blogów, kilka razy trafiłem na relację z Zabytkowej Stacji Kolejki Wąskotorowej w Rudach i wreszcie nadarzyła się okazja żeby osobiście miejsce to odwiedzić. Wiadomo że dzieci kolejki lubią bardzo, a i dorosłym powinno się podobać. Jeżeli dodatkowo pojawia się możliwość przejechania pociągiem ciągniętym przez parowóz to po prostu należy z tej okazji skorzystać.


    Na przełomie XIX i XX wieku pomiędzy Raciborzem a Gliwicami poprowadzono wąskotorową linię kolejową. Jak można przeczytać na odpowiedniej stronie:

"Niemal dokładnie w środku 51 kilometrowej trasy zlokalizowano stację w Rudach Wielkich, największą na całej linii. Znalazły się tam warsztaty naprawcze taboru, tory postojowe dla wagonów i lokomotyw, punkt obrządzania parowozów i trójkąt kołowy do ich obracania"

     Dane historyczne dotyczące tej linii też są dość imponujące:

"Do 1945 r. przewozy dochodziły do 700 000 osób w skali roku, natomiast w latach 1949-1963 nie spadały poniżej 1 miliona. Rekord zanotowano w 1954 r. kiedy to przewieziono 1 834 400 pasażerów. W 1991 r. - ostatnim roku funkcjonowania regularnego ruchu pod szyldem PKP z usług tej kolei skorzystało 90 292 osób."

     Od tamtej pory całość zaczęła upadać, ostatnimi czasy prowadzone są jednak próby jej reaktywowania. W chwili obecnej po całej linii pozostał jedynie 6 kilometrowy odcinek ze Stanicy przez Rudy do Paproci, a do wyboru mamy kursujące po nim pociągi o trakcji spalinowej bądź parowej.

     Tyle informacji encyklopedycznych, teraz trochę fotek poglądowych




     Całość wygląda bardzo fajnie, taka niewielka stacyjka z małymi lokomotywami. Można tu pooglądać wiele wagonów czy lokomotyw z różnych okresów funkcjonowania stacji. Jest lokomotywownia (dodatkowo płatna) oraz możliwość przejechania się drezyną (5 zł za 5 minut). Sporo z "eksponatów" jest mocno zniszczona i zapewne czeka na renowację, bez problemu jednak można do nich wejść. W niewielkim budynku znajduje się spora makieta, którą również za niewielką opłatą można się chwilę pobawić.




















     Nieco w głębi, pomiędzy drzewami znajduje się ciekawy punkt gastronomiczny połączony z placem zabaw. Zwie się on Stacyjkowo Rudy i można napić się tu kawy, własnoręcznie upiec kiełbaskę na ognisku lub zjeść małe co nieco. Dzieciaki w tym czasie szaleją na placu. który w zasadzie jest sporych rozmiarów parkiem linowym. Wszystko w 100% zabezpieczone siatkami więc nawet kilkulatki dość swobodnie mogą pohasać. Wstęp co prawda płatny, z tym że ceny niezbyt wygórowane (1h - 12zł, 3h - 14 zł, cały dzień 16 zł)






     Miejsce, tak jak spodziewałem się po lekturze odwiedzanych blogów, całkiem nam się spodobało. Można wpaść na chwilę by tylko przejechać się kolejką, można też spędzić kilka godzin dobrze się przy tym bawiąc. Tłumów tu wielkich nie stwierdziliśmy, a przecież byliśmy w trakcie dłuższego weekendu.

     Będąc tutaj można jeszcze zahaczyć o samą miejscowość Rudy (stacja jest nieco na uboczu) z czego my niestety nie skorzystaliśmy. Do zobaczenia między innymi Opactwo Cystersów z XIV wieku i Bazylika Matki Bożej Pokornej której początki również datowane są na ten sam okres.

    Kilka linków dla zainteresowanych
Zabytkowa Stacja Kolejki Wąskotorowej w Rudach